Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - mawiała moja mama.
I widocznie po niej odziedziczyłem życiowy optymizm i staram się ciągle widzieć połowę szklanki pełnej niż połowę pustej. Dlatego pozwólcie, że wskażę korzyści z ewentualnej inwazji muzułmanów na Europę.
Nie mam bowiem wątpliwości, że gdy ich liczebność przekroczy 30% populacji "starych" Europejczyków, a przy tym tempie desantu z krajów Afryki Północnej to nie będzie długo trwało, poczują się na tyle silni i zdecydowani, że będą potrafili narzucić swoje warunki. Nie nastąpi to oczywiście natychmiast, ale metodą małych kroczków, ale w końcu tak czy owak Europejczycy ustąpią - czy to ze strachu przed skróceniem o głowę, czy z ordynarnego oportunizmu.
Tak więc w muzułmańskiej już Europie będzie obowiazywał szariat. I bardzo dobrze! Skończy się bankowa lichwa, skończą się małżeńskie zdrady, z okładek pism i reklam znikną roznegliżowane nadmuchane photoshopowe lalki, z ulic miast znikną pijacy, zamkną buzię rozwydrzone feministki, nikt nie będzie nawet myślał o ideologii gender. Monika Olejnik założy burkę, a Tomasz Lis zapuści brodę i założy turban i popędzą czym prędzej bić pokłony do meczetów, które zafunduje nam Arabia Saudyjska.
Swoją drogą - bardzo przewidujący okazał sie Palikot, bo brodę już ma. Prorok jaki, czy co?
Jednym zdaniem nasze obecne mainstreemowe elity nam sporządnieją. A jak nie sporządnieją, to postradają głowy - dosłownie.
Europa powróci do nowego, tym razem muzułmańskiego Średniowiecza. I może za jakieś tysiąc lat nastąpi kolejne, tym razem muzułmańskie Oświecenie, jakaś nowa Rewolucja Francuska - dalszy ciąg wszyscy znamy.
Historia ponoć kołem się toczy.
Komentarze